Witam wszystkich! Jestem wraz z nowym szablonem, który pobrałam z szabloniarni *link w prawej kolumnie*, gdyż nie miałam pomysłu na stworzenie własnego. Myślę jednak, że ten świetnie pasuje.
Dawno nic nie publikowałam. Nie miałam czego? Brak weny, czy brak czasu? Myślę, że odpowiedź na te pytania nie jest konieczna, ważne, że wróciłam na dłużej!
Dzisiaj przychodzę z czymś totalnie innym, czyli kryminałem.
Napisałam go w zeszłym roku na potrzeby konkursu. Cóż, i tak nie miałam żadnego miejsca, więc postanowiłam go opublikować.
Składam również pokłony mojej przyjaciółce Raschel, dzięki której owe opowiadanie powstało ♥
Zapraszam do czytania!
Kartka z pamiętnika Beth, Londyn, 1997 rok
To była najgorsza noc w moim życiu. Naprawdę myślałam, że jest ostatnią, że za chwilę umrę, zapadając się w ciemną otchłań i wieczny sen...
Zacznę jednak od początku.
Był listopadowy wieczór, około godziny dziewiętnastej, ale zważywszy na porę roku, było już dość ciemno.
Stałam spokojnie i przeglądałam najświeższe wydanie "Gońca Londyńskiego", stojąc przy barierce, tuż przy deptaku biegnącym wzdłuż Tamizy i pod latarnią uliczną. Od kilku dni wszędzie ludzie rozmawiali tylko o tym, że w Londynie grasuje tajemniczy morderca, zwany "Killerem", który przy każdej swojej ofierze zostawia zegarek. Zatrzymany prawdopodobnie na godzinie śmierci. "Cóż za dziwny pomysł! Gdzie tu sens?" Nie mogłam się go doszukać. Ostatni napad Killera nastąpił wczoraj w nocy, w Greenwich. Ofiarą była młoda kobieta. W gazecie było również zdjęcie podejrzanego o tożsamość mordercy.
Wtem spostrzegłam, że przy sąsiedniej latarni stoi mężczyzna w czarnym płaszczu i kapeluszu. Wcześniej go tu nie było. Rozejrzałam się dyskretnie, lecz w pobliżu nie zobaczyłam żywej duszy. Powoli odwróciłam się i ruszyłam wzdłuż rzeki. Tajemnicza postać podążała za mną. Szybko znalazłam się w uliczce, którą dostałam się na jedną z głównych ulic miasta. Wsiadłam do najbliższej taksówki, nim mężczyzna dobiegł do drogi. Kazałam kierowcy jechać przed siebie, by go zgubić. Kiedy upewniłam się, że nie ma go za nami, podałam taksówkarzowi adres mojej kamienicy. Po kilku minutach byliśmy na miejscu, zapłaciłam i weszłam do budynku. Energiczny marsz po schodach i znalazłam się w mieszkaniu. Kiedy zamknęłam drzwi, mogłam odetchnąć z ulgą. Usiadłam przy stole z kubkiem gorącej herbaty w dłoni. Emocje jednak nie opadły i zmęczona poszłam do sypialni z zamiarem oddania się w objęcia Morfeusza.
Ale ktoś miał inne plany. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Ciche, ale stanowcze. Liczyłam, że po chwili ktoś da sobie spokój, lecz w końcu dałam za wygraną i wstałam. Byłam tak zmęczona, że nawet nie spojrzałam przez wizjer. I to był błąd. Wystarczyła sekunda, w której otworzyłam drzwi, a osoba stojąca z drugiej strony dostała się do środka, zamknęła je i przygwoździła mnie do ściany. Otworzyłam oczy i stanęłam oko w oko z Killerem z "Gońca". Serce podeszło mi do gardła, próbowałam się wydostać z jego uchwytu, jednak na próżno. Mężczyzna chyba stracił cierpliwość, bo odezwał się oschłym tonem:
- Jak przestaniesz wreszcie wierzgać, to cię puszczę.
Tak zrobiłam i rzeczywiście Killer puścił moje ramiona i spojrzał na mnie.
- T-t-t... to ty! - zawołałam.
- Cicho, cicho, kobieto... ja wiem, że moje zdjęcie jest w gazecie, ale uwierz mi, że to nie ja.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Jeśli to nie ty, to czego ode mnie chcesz i jak mnie tu znalazłeś? - nie wierzyłam w żadne jego słowo.
- Ech... chętnie napiłbym się herbaty, dziękuję, że spytałaś – odparł mężczyzna.
- No pewnie, może jeszcze domowe ciasto! Przede mną stoi prawdopodobnie seryjny morderca, a ja mam ci jeszcze proponować poczęstunek?! Ciekawe, co jeszcze!
- Już mówiłem, że nie jestem mordercą! Możemy usiąść i porozmawiać? – mówiąc to nieznajomy podążył do saloniku i kanapy. Kiedy już usiadł wygodnie, przywołał mnie gestem, ponieważ dalej stałam przy drzwiach i podążałam za nim wzrokiem. Podeszłam wolnym i niepewnym krokiem, po czym usadowiłam się w fotelu, jak sądziłam, w bezpiecznej odległości. Mężczyzna przewrócił oczami i zaczął opowiadać o „niestworzonych rzeczach na jego temat, które huczą w całym Londynie”:
- Zacznę może od przedstawienia się. Nazywam się Warren, Phil Warren. Aktualnie mieszkam w dzielnicy Southwark, pomagam w interesach przyjacielowi zegarmistrzowi. A ponieważ ataki Killera zaczęły się od tejże części naszej stolicy i jestem tam drugim posiadaczem tak ogromnej „kolekcji” zegarków, zaraz po zegarmistrzu, to co? Wina oczywiście spadła na mnie. Na mnie, gdyż często znikam nocami, kiedy odbywają się ataki. Lecz tak naprawdę nigdzie nie znikam, po prostu pracuję w moim warsztacie w piwnicy starej kamienicy, gdzie kiedyś mieszkałem i nikt mi tam nie przeszkadza albo wypływam łódką na nocny rejs po Tamizie. Robię to w nocy, ponieważ wtedy widok Londynu jest wprost magiczny i uwielbiam na to patrzeć. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale tak jest. Zmierzam do tego, że mój przyjaciel zegarmistrz ma brata, o którym praktycznie nikt tu nie wie. Tylko ja i bardzo bliska rodzina. Niestety jednak, śmierć zabrała ich lata temu. O bracie nikt nie wiedział, ponieważ znajdował się w specjalnym zakładzie w Walii, był chory psychicznie. Kilka tygodni temu dotarł tutaj i odnalazł brata, lecz ten nie chciał go przyjąć do siebie, ani znać. Zegarmistrz chyba nie zdawał sobie sprawy z odrzucenia osoby chorej psychicznie, brat odgrażał mu się. Zeszłej nocy był atak na pracownię mojego przyjaciela, który został zaatakowany przez Killera, a z jego warsztatu zniknęły wszystkie zegarki. Ponieważ było to wczoraj, to nie zdążyli zmienić artykułu w gazecie i wydać nowego. Zostałem oczyszczony z zarzutów, gdyż nie było mnie wtedy w Londynie i były osoby, które to potwierdziły. Kiedy dowiedziałem się o napadzie, natychmiast przybiegłem do pracowni. Jednak służby miejskie, które już tam były, opowiedziały, że ciała nie było. Ale co, zniknęło? Bądźmy szczerzy, nie mnie takie bajeczki. Kiedy tylko policja wyszła, postanowiłem przeszukać pracownię. Dobrze zrobiłem. Znalazłem malutką karteczkę, która prawdopodobnie wypadła Killerowi z kieszeni. Chwileczkę, już ci ją pokazuję… - Phil sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął jasnożółty, niegdyś biały, kawałek papieru. Lekko rozprostował kartkę i podał ją mi. Rzeczywiście, musiała należeć do mordercy. Treść była następująca:
Zemszczę się. Ten drań już nigdy nie będzie patrzeć na świat jak kiedyś. Zniszczę go. Dzisiaj w nocy, punkt trzecia, przy Big Benie. Tam nikt nas nie znajdzie.
Po plecach przeszły mi ciarki. Dalej jednak nie rozumiałam jednej rzeczy.
- Dlaczego przyszedłeś z tym do mnie? Czego właściwie chcesz? – zadałam pytanie mężczyźnie, który siedział naprzeciwko mnie. Podrapał się po uchu i westchnął.
- Beth, jesteś najlepszą studentką na wydziale detektywistycznym w Londynie. Pomyślałem, że zgłoszę się z tym do ciebie, ponieważ nie ufam policji. Według mnie coś z nimi nie w porządku. Mógłbym wynająć prywatnego detektywa, ale po co? Straciłbym majątek i cenny czas na spotkania, a myślę, że z tobą pójdzie łatwiej. W końcu określili cię mianem „następczyni Holmes’a”, nieprawdaż?
No cóż, tu miał rację. Wszystko, co mówił, było prawdą i w zasadzie mogło to być dla mnie ciekawym doświadczeniem do studiów i późniejszej pracy.
- Więc do czego jestem ci potrzebna?
- Pójdziemy tam. Nasz plan wygląda tak…
~*~*~
Nie wierzyłam w to, gdzie się znalazłam. Naprawdę
ukrywaliśmy się z Philem przy kamienicy, niedaleko Big Bena. Była druga
pięćdziesiąt cztery i czekaliśmy na Killera. Już miałam ziewnąć, gdy mój
towarzysz dał mi kuksańca w bok i pokazał na wielki zegar.
- Jest – powiedział.
Faktycznie. Jakiś mężczyzna przechadzał się pod wieżą zegarową. Po minie Phila zorientowałam się, że nie jest to zegarmistrz. Właśnie patrzyliśmy na Killera we własnej osobie. Usłyszałam stuk obcasów. Niedaleko nas przechodziła kobieta, morderca też ją zauważył. Zobaczyłam, jak podchodzi do niej szybko i cicho, żeby jednym ruchem ręki i noża, który wcześniej był schowany w kieszeni, zadać śmiertelny cios. Kiedy ofiara upadła, przyklęknął przy niej, wyciągnął budzik z drugiej kieszeni i przycisnął guziczek – najprawdopodobniej zatrzymał czas na zegarze, po czym wsunął go do kieszeni nieżyjącej kobiety. Byłam w szoku, przeklinałam samą siebie, że jej nie uratowaliśmy.
Dalsze przemyślenia o scenie, której świadkami byliśmy przed chwilą, przerwały nam inne kroki. Z prawej strony nadchodził inny mężczyzna. Spojrzałam na Phila, niemal zobaczyłam, jak jego usta mówią do mnie „on żyje, to on”. Więc zegarmistrz także się pojawił. Bracia zaczęli rozmawiać, a Killer co chwilę wybuchał przerażającym śmiechem. Dostałam gęsiej skórki po raz kolejny tej okropnej nocy. Po chwili zauważyłam, że między mężczyznami doszło do kłótni. Szarpali się i bili, a gdy psychopata wyciągnął nóż, poczułam, że Phil wstaje i po chwili biegł do walczących. Pognałam za nim w chwili, gdy prawie dopadł go zabójca. Teraz próbował zabić Phila, ale… mój Boże. Bracia byli bliźniakami! Nie orientowałam się już, kto jest kim. Jednak wydaje mi się, że to zegarmistrz przekrzyczał hałas walki.
- Jest – powiedział.
Faktycznie. Jakiś mężczyzna przechadzał się pod wieżą zegarową. Po minie Phila zorientowałam się, że nie jest to zegarmistrz. Właśnie patrzyliśmy na Killera we własnej osobie. Usłyszałam stuk obcasów. Niedaleko nas przechodziła kobieta, morderca też ją zauważył. Zobaczyłam, jak podchodzi do niej szybko i cicho, żeby jednym ruchem ręki i noża, który wcześniej był schowany w kieszeni, zadać śmiertelny cios. Kiedy ofiara upadła, przyklęknął przy niej, wyciągnął budzik z drugiej kieszeni i przycisnął guziczek – najprawdopodobniej zatrzymał czas na zegarze, po czym wsunął go do kieszeni nieżyjącej kobiety. Byłam w szoku, przeklinałam samą siebie, że jej nie uratowaliśmy.
Dalsze przemyślenia o scenie, której świadkami byliśmy przed chwilą, przerwały nam inne kroki. Z prawej strony nadchodził inny mężczyzna. Spojrzałam na Phila, niemal zobaczyłam, jak jego usta mówią do mnie „on żyje, to on”. Więc zegarmistrz także się pojawił. Bracia zaczęli rozmawiać, a Killer co chwilę wybuchał przerażającym śmiechem. Dostałam gęsiej skórki po raz kolejny tej okropnej nocy. Po chwili zauważyłam, że między mężczyznami doszło do kłótni. Szarpali się i bili, a gdy psychopata wyciągnął nóż, poczułam, że Phil wstaje i po chwili biegł do walczących. Pognałam za nim w chwili, gdy prawie dopadł go zabójca. Teraz próbował zabić Phila, ale… mój Boże. Bracia byli bliźniakami! Nie orientowałam się już, kto jest kim. Jednak wydaje mi się, że to zegarmistrz przekrzyczał hałas walki.
- Stop! Phil! To nie tak, jak myślisz, on nie jest
mordercą!
Wszyscy spojrzeliśmy na niego, jak na wariata.
- Jak to nie?! Przecież przed chwilą sami widzieliśmy jego atak! – odparłam.
- Policja wam nie uwierzy, nikt wam nie uwierzy. To JA jestem Killerem, on nic nie zrobił, jest w szoku po powrocie z Walii.
Mężczyzna usiłujący zabić Phila popatrzył na brata. Znów zaczął się śmiać.
- Po prostu skończę z nimi – ujął krótko, gdy już skończył się jego śmiech.
Po tych słowach znów rzucił się na Phila, trafiając nożem jego bok. Poczułam nagły ból w głowie. Wielki kamień upadł na ziemię z ręki drugiego brata. Po chwili również straciłam panowanie w nogach. Leżąc na ziemi, zaczęłam się modlić o śmierć. Jednak dotarło do mnie, że nie umarłam. Nie mogłam otworzyć oczu, ale słyszałam wszystko, co się działo. Syreny policyjne.
- Wiedzieli za dużo. Żegnaj i ty, braciszku – słowa jednego z braci zmieszały się z jękiem bólu i spadającym ciałem oraz pobrzękiwaniem zegarka. Phil miał rację, coś było nie tak. Policja wiedziała i pomagała Killerowi, który po chwili zniknął w ich samochodzie.
Życie jest niesprawiedliwie. W mojej głowie jest tyle pytań bez odpowiedzi. Czemu policja jest sprzymierzona z mordercą? Dlaczego zegarmistrz kłamał? Chciał pomóc bratu, który go zabił? Nie sądzę. Mam nadzieję, że gdy już się obudzę będzie mi dane rozwikłać tę zagadkę do końca. Tylko czy rzeczywiście Killer jest tym bratem, o którym myślę?
Usłyszałam dźwięk, który oznajmiał zbliżanie się pomocy medycznej. Zauważyłam, że mogę się poruszać, więc powoli usiadłam. Zobaczyłam ciało nieżywego, jak uważałam, zegarmistrza i Phila, sprawdziłam jego puls. Nie żył. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Znałam tych ludzi ułamek nocy, a płakałam po ich stracie. Okropne.
Zanim jednak syreny zbliżyły się do nas, uświadomiłam sobie coś jeszcze. Spojrzałam na Phila. Obok niego stał budzik z zatrzymaną godziną na trzeciej czterdzieści dwa. Sekundę później zauważyłam, że na mojej ręce również znajduje się zegarek, którego wcześniej nie było.
Jednak urządzenie na mojej ręce nie było zatrzymane, Killer wiedział, że żyję.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego, jak na wariata.
- Jak to nie?! Przecież przed chwilą sami widzieliśmy jego atak! – odparłam.
- Policja wam nie uwierzy, nikt wam nie uwierzy. To JA jestem Killerem, on nic nie zrobił, jest w szoku po powrocie z Walii.
Mężczyzna usiłujący zabić Phila popatrzył na brata. Znów zaczął się śmiać.
- Po prostu skończę z nimi – ujął krótko, gdy już skończył się jego śmiech.
Po tych słowach znów rzucił się na Phila, trafiając nożem jego bok. Poczułam nagły ból w głowie. Wielki kamień upadł na ziemię z ręki drugiego brata. Po chwili również straciłam panowanie w nogach. Leżąc na ziemi, zaczęłam się modlić o śmierć. Jednak dotarło do mnie, że nie umarłam. Nie mogłam otworzyć oczu, ale słyszałam wszystko, co się działo. Syreny policyjne.
- Wiedzieli za dużo. Żegnaj i ty, braciszku – słowa jednego z braci zmieszały się z jękiem bólu i spadającym ciałem oraz pobrzękiwaniem zegarka. Phil miał rację, coś było nie tak. Policja wiedziała i pomagała Killerowi, który po chwili zniknął w ich samochodzie.
Życie jest niesprawiedliwie. W mojej głowie jest tyle pytań bez odpowiedzi. Czemu policja jest sprzymierzona z mordercą? Dlaczego zegarmistrz kłamał? Chciał pomóc bratu, który go zabił? Nie sądzę. Mam nadzieję, że gdy już się obudzę będzie mi dane rozwikłać tę zagadkę do końca. Tylko czy rzeczywiście Killer jest tym bratem, o którym myślę?
Usłyszałam dźwięk, który oznajmiał zbliżanie się pomocy medycznej. Zauważyłam, że mogę się poruszać, więc powoli usiadłam. Zobaczyłam ciało nieżywego, jak uważałam, zegarmistrza i Phila, sprawdziłam jego puls. Nie żył. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Znałam tych ludzi ułamek nocy, a płakałam po ich stracie. Okropne.
Zanim jednak syreny zbliżyły się do nas, uświadomiłam sobie coś jeszcze. Spojrzałam na Phila. Obok niego stał budzik z zatrzymaną godziną na trzeciej czterdzieści dwa. Sekundę później zauważyłam, że na mojej ręce również znajduje się zegarek, którego wcześniej nie było.
Jednak urządzenie na mojej ręce nie było zatrzymane, Killer wiedział, że żyję.
Odsyłając pracę do mojej polonistki otrzymałam wiadomość o zmianie zakończenia, gdyż "było niejasne". Zmieniłam je. Nie mam pojęcia, czy taka
końcówka jest dobra. Właściwie sama nie umiem tego ująć tak, aby wszystko stało
się jasne. Chciałam, żeby ta krótka praca była owiana tajemnicą w każdym calu.
Sama bohaterka nie wie, czy Killer jest tym, za kogo ona go uważa. A policja
sprzymierzona z nim to dla niej szok i kolejne tysiące pytań w głowie – to
chciałam tu opisać i w jakiś sposób „pokazać”.
Mam nadzieję, że wam się podobało i czekam na komentarze.
~ Meggy ♥
