Na początek i zachętę do dalszego odwiedzania bloga przez Was przygotowałam takie niedługie opowiadanie, które pisałam na potrzeby szkoły. Praca miała być "opowieścią dla Hassana", jednego z bohaterów powieści Chłopiec z latawcem, który nie umiał czytać i czytał mu przyjaciel, lecz ten przyjaciel w pewnym momencie przestał czytać, tylko zamykał książkę i opowiadał własne historię.
Nie przedłużając już, dodam tylko, że jeśli ktoś czytał Anię z Zielonego Wzgórza albo inną część z serii, to wzorowałam się na klimacie Wyspy Księcia Edwarda, jaki ja odczułam czytając tę książkę. Możecie więc z łatwością wyobrazić sobie scenerię i ludzi.
Zapraszam do czytania i komentowania oraz składania zamówień :)
Dawno, dawno temu... no dobrze, może jednak nie tak dawno - kilka lat temu, trochę dłużej...
W małym miasteczku Shainta żyła dziewczyna. Miała blond włosy sięgające pasa i mądre, błękitne oczy, w których ukryta była tajemnica. Jednak do tej pory nie znalazł się nikt, kto odgadłby skrywany głęboko sekret. Adila, bo tak miała na imię dziewczyna, nie spotkała bowiem nikogo, komu mogłaby go wyjawić. Nie ufała ludziom łatwo, oni z kolei nawet nie próbowali go pozyskać - jej zaufania.
No cóż, przynajmniej do pewnego czasu.
Pewnego razu w miasteczku rozległa się wieść o rodzinie, która niedługo się sprowadzi. A ponieważ nieczęsto działo się coś ciekawego, to wszyscy byli bardzo przejęci. Na targu usłyszeć było można praktycznie tylko rozmowy poświęcone przyszłym osadnikom Shainty. Nowym tematem między ludźmi zainteresowała się również Adila, choć nikomu tego nie okazywała. Była jednak ciekawa, czy nowa rodzina będzie taka jak wszystkie, czy może inna. Dziewczyna w duchu liczyła na drugą opcję, ale jaka będzie rzeczywistość - to się okaże.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Wszyscy mieszkańcy Shainty wypatrywali nowej rodziny, czekali przy drodze z balonami i byli bardzo przejęci. Samochód "mówił" o pochodzeniu z wyższych sfer. Po długim powitaniu wyprawiono przyjęcie na cześć nowej rodziny, czyli Raindalów.
Podczas gdy wszyscy bawili się w najlepsze, Adila siedziała na wierzbie, która rosła niedaleko od domu nowych mieszkańców Shainty. Adila mogła z tego miejsca spokojnie patrzeć na dom, skryta między gałęziami. Dziewczynie nie chodziło oczywiście o szpiegowanie nowej rodziny. Często przychodziła w to miejsce i patrzyła na TEN dom. Niegdyś samotny, teraz wykupiony przez Raindalów. Był to najbogatszy dom w miasteczku, można by rzec, że był to wręcz dworek. Urządzony w amerykańskim stylu prezentował się bardzo dostojnie. Adila, w swych marzeniach, zawsze wyobrażała sobie, że tam mieszka. Westchnęła ze smutkiem.
- Długo tam będziesz siedzieć? - Dziewczyna tak się wystraszyła, że prawie spadła z drzewa. Na dole stał chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziała.
- Czy coś ci w tym przeszkadza? - odparła spokojnie, patrząc na niego.
Nieznajomy się uśmiechnął.
- Oczywiście, że nie. Zastanawia mnie tylko, czemu wolisz być tam, na górze, niż zejść i się przywitać.
Adila zamyśliła się. Po chwili wolno zeszła z wierzby i stanęła oko w oko z chłopakiem. On dalej się uśmiechał, jej twarz nie wyrażała emocji.
- Cześć - powiedziała ze sztuczną uprzejmością. Stojący przed nią szatyn uniósł brew do góry.
- Ani trochę nie ciekawi cię to, kim jestem?
- No cóż, może odrobinę - odpowiedziała dziewczyna.
- Jestem Will - wyciągnął rękę w jej stronę.
- Adila - potrząsnęła nią.
- Niespotykane imię - Will mówił ze szczerym podziwem.
- Mieszkasz tu? - Adila wskazała ręką dworek.
- Niekoniecznie. A ty? - chłopak wolno ruszył w stronę ścieżki.
- Niedaleko stąd, bliżej rynku - ruszyła za nowym znajomym dziewczyna.
Przez dłuższy czas szli w milczeniu. On myślał o niej, ona o nim.
"Kim on jest? Dlaczego wcześniej go nie spotkałam?" myślała Adila. W końcu odważyła się go zapytać.
- Mogę wiedzieć, skąd się tu wziąłeś?
- Przechodziłem obok, a gdy spojrzałem do góry zobaczyłem twoją niebieską sukienkę - Will znów się do niej uśmiechnął.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - przewróciła oczami. - Jak znalazłeś się w Shaincie?
Odpowiedziała jej cisza. Chłopak długo myślał, ale w końcu odpowiedział wymijająco:
- To akurat nie jest teraz istotne, ale...
Uniosła pytająco brwi. Coś tajemniczy ten typ... jednak nie mógł dokończyć swojej wypowiedzi, ponieważ dotarli do rynku. Impreza trwała w najlepsze, chociaż było już późno.
Will odprowadził Adilę pod same drzwi małego domku w kolorze kremowym.
- No to co, żegnamy się - chłopak westchnął, dziewczyna też.
- Ale spotkamy się jutro, prawda? - Adila sama nie wierzyła, że wypowiedziała to na głos. Coś jednak ją do niego ciągnęło, tylko nie wiedziała co. Jedno było pewne - musiała się tego dowiedzieć.
- Oczywiście - Will przerwał jej rozmyślania. - Do jutra!
Zawołał, pomachał i odszedł.
- Do jutra... - wyszeptała Adila - patrząc na oddalającą się postać.
*~*~*
Mijały dni, tygodnie. Adila prawie codziennie spotykała się z Willem. Chodzili na spacery, ale głównie rozmawiali. Dziewczynie dalej nie udało się rozwikłać zagadki na temat tego, co przyciąga ją do chłopaka. Coraz mniej też ją to nurtowało.
Adila wreszcie komuś zaufała, W końcu przed kimś się otworzyła. A Will mógł poznać prawdziwą ją. Cóż, przynajmniej pozornie.
Pewnego razu siedzieli na uwielbianej przez Adilę wierzbie z widokiem na dworek. Tu, gdzie pierwszy raz się spotkali.
- Właściwie to... dlaczego lubisz patrzeć na ten dom? - zapytał w pewnej chwili Will.
Adila zawahała się.
- Wiesz... to jest dosyć skomplikowane...
- Zamieniam się w słuch - chłopak uśmiechnął się, aby dodać jej otuchy. Ona też mimowolnie się uśmiechnęła.
- No więc... kurczę, nie wiem jak ci to powiedzieć...
- Po prostu to zrób. Nie będę cię oceniał.
Kiedy Will wypowiedział te słowa, Adila pomyślała, że nie mogła trafić na lepszego przyjaciela. Bo chyba można ich tak nazwać, prawda?
- Dobrze. Tak więc pewnie mi nie uwierzysz, ale... to mógł być, a raczej miał być MÓJ dom. Moi rodzice, ja... jestem z rodziny dość bogatej. Można nawet powiedzieć, że arystokratycznej. Kiedy miałam pięć lat, rodzice gdzieś zniknęli. Kilka dni później dostaliśmy wiadomość, że nie żyją. Nawet nie wiem, co się tak naprawdę stało. Pamiętam, że kuzyn ojca bardzo chciał przejąć majątek moich rodzicieli, ale problemem byłam ja. Po krótkim czasie płacząca niania ubrała mnie ciepło, dała pakunek do ręki, pocałowała w czoło i powiedziała: teraz idź przed siebie, lecz tu już nie wracaj.
Tak po prostu wyszłam na ulicę. W końcu zaczęłam iść. Szłam długo, nawet bardzo. Dotarłam w okolicę Shainty. Gdyby nie mały chłopiec, któremu podałam piłkę, to jego mama by mnie nie zobaczyła i nie przygarnęła. Wychowali mnie, byli jak rodzina. Co ja mówię. Byli kimś więcej, niż rodziną. Jaka rodzina karze pięciolatce ot tak wyjść samej na pastwę losu? W każdym razie, moja przyszywana mama zmarła dwa lata temu. Chłopiec, któremu podałam piłkę, czyli przyszywany brat Sein, wyjechał po jej śmierci. Więcej go nie widziałam. Od tego czasu mieszkam sama w domku, który już znasz. Ale wracając do tego dworku, to wiedziałam o Shaincie wcześniej, ze względu na to, że rodzice planowali go kupić. Pamiętam, jak oglądałam fotografie z wnętrza. Ciekawa jestem, czy bardzo się zmienił. Po moim "odejściu" został sprzedany i dopiero kilka miesięcy temu dowiedziałam się komu. Mój Boże, nie wierzę, że ci to wszystko powiedziałam...
Adila ukryła głowę między kolanami. Will chwilę siedział obok i nic nie mówił. W końcu pogłaskał Adilę po głowie. Dziewczyna wyprostowała się.
- To dobrze, że mi powiedziałaś. Mogłaś to w końcu z siebie wyrzucić - rzekł chłopak.
- Jakby się zastanowić, to chyba czuję ulgę - Adila naprawdę tak myślała. Cieszyła się, że wreszcie komuś to powiedziała.
Siedzieli na wierzbie jeszcze długo. Rozmawiali o wszystkim. Will znał już całą prawdę o dziewczynie, którą po zmroku znów odprowadził do kremowego domku.
*~*~*
Kiedy Adila obudziła się kilka dni później, ogarnął ją dziwny niepokój. Nie wiedziała dlaczego, więc szybko ubrała się i poszła na rynek. Usiadła koło fontanny, czekając na Willa. Codziennie się tu spotykali. Jednak dziś chłopak nie przyszedł...
Następnego dnia było tak samo. Adila udała się do Urzędu Miasta, gdzie spisani byli mieszkańcy i goście Shainty. Kiedy jednak zapytała o Willa, usłyszała, że nigdy nie było w mieście nikogo takiego.
Poczuła ciarki na plecach.
Tej nocy przyśnił jej się jedyny chłopak, jakiemu zaufała. On jeden znał jej historię. We śnie nic nie mówił, po prostu się do niej uśmiechał.
Czy mógł to być znak, że gdzieś jest i o niej pamięta? A może Adila go sobie wyśniła? Czy to możliwe, ze jej świadomość wymyśliła postać Willa? Była na tyle zdesperowana? Niemożliwe! Dlaczego jednak nikt nie wie, że tu był...
Następnej nocy znów odwiedził Adilę we śnie.
- Czy to możliwe, abyś nigdy nie istniał? - zapytała go.
Lecz chłopak tylko mrugnął z uśmiechem i zniknął ze snu.
KONIEC
Jak to możliwe, że zajęło mi to sześć stron A4, a tu jest tego tak malutko... ehh. Magia Bloggera, ot.
Mam nadzieję, że Wam się podobało.
Nie da się też nie zauważyć zmian w wyglądzie bloga. Nowe czcionki, kolorki, tło i... muzyczka ♥ Moja wola bardzo tego chciała, więc jest. I po prawej na górze strzałka, dzięki której możemy szybko wrócić do góry bloga -->.
To tyle z mojej strony.
~Meggy ♥
