Cześć kochani!
Ten post trochę... MEGA opóźniony, pomimo, że rozdział powstał w mojej głowie i teraz tylko pozostawało przelać go na bloga. Szkoła, sprawdziany i te sprawy...
Nareszcie przerwa świąteczna!
Miłej lektury ^^
~Meggy
Ten post trochę... MEGA opóźniony, pomimo, że rozdział powstał w mojej głowie i teraz tylko pozostawało przelać go na bloga. Szkoła, sprawdziany i te sprawy...
Nareszcie przerwa świąteczna!
Miłej lektury ^^
~Meggy
~ zamówienie dla Miku, cz. III koniec ~
Dwa lata. Chodziliśmy ze sobą dokładnie tyle. A ona nic, ot tak mnie rzuciła i poszła do innego... Aish życie jest cholernie niesprawiedliwe!
Co z tego, że minął tydzień od naszego zerwania? Ja i tak czułem to wciąż od nowa, te uczucia, które targały mną w tamtej chwili...
Byłem w drodze do szkoły mojego rodzeństwa. Odprowadzałem ich dzisiaj, ponieważ przez jakiegoś gościa ze starszej klasy bali się iść sami.
Ana i Kajtek byli wyjątkowo cicho, ja też nie nawiązywałem konwersacji.
Dotarliśmy pod budynek. Faktycznie, jakiś szczyl stał pod drzwiami i przetrzepywał każdego wchodzącego dzieciaka. Zaraz, zaraz, czy to... brat Sebastiana! Gość mnie zna, zapunktowałem.
Podeszliśmy do niego. Na mój widok przepuścił wszystkich wolno, słyszałem ich oddech ulgi.
- No siema Filip, co tam stary? - uniósł rękę do góry, chcąc przybić ze mną pięć. Zaśmiałem się pod nosem. Był o połowę niższy i dużo młodszy. Traciłem wiarę w ludzi.
Po chwili złapałem go za koszulkę i przygwoździłem do ściany. Widziałem przerażenie w jego oczach.
- Zrób coś tamtej dwójce - wskazałem na moją rodzinę - a własna matka cię nie pozna, ojciec wygna z domu, brat wyśle na drugi koniec kuli ziemskiej. Jasne?
- J-j-j... jasne - puściłem go i uciekł z wrzaskiem. Swoją drogą, niezłego speedu nabrał.
- Droga wolna - wskazałem drzwi Anie i Kajtkowi. Nie trzeba im było dwa razy powtarzać. Pożegnali się ze mną i pobiegli zadowoleni.
A ja spokojnie poszedłem do własnej placówki edukacyjnej.
Co z tego, że minął tydzień od naszego zerwania? Ja i tak czułem to wciąż od nowa, te uczucia, które targały mną w tamtej chwili...
Byłem w drodze do szkoły mojego rodzeństwa. Odprowadzałem ich dzisiaj, ponieważ przez jakiegoś gościa ze starszej klasy bali się iść sami.
Ana i Kajtek byli wyjątkowo cicho, ja też nie nawiązywałem konwersacji.
Dotarliśmy pod budynek. Faktycznie, jakiś szczyl stał pod drzwiami i przetrzepywał każdego wchodzącego dzieciaka. Zaraz, zaraz, czy to... brat Sebastiana! Gość mnie zna, zapunktowałem.
Podeszliśmy do niego. Na mój widok przepuścił wszystkich wolno, słyszałem ich oddech ulgi.
- No siema Filip, co tam stary? - uniósł rękę do góry, chcąc przybić ze mną pięć. Zaśmiałem się pod nosem. Był o połowę niższy i dużo młodszy. Traciłem wiarę w ludzi.
Po chwili złapałem go za koszulkę i przygwoździłem do ściany. Widziałem przerażenie w jego oczach.
- Zrób coś tamtej dwójce - wskazałem na moją rodzinę - a własna matka cię nie pozna, ojciec wygna z domu, brat wyśle na drugi koniec kuli ziemskiej. Jasne?
- J-j-j... jasne - puściłem go i uciekł z wrzaskiem. Swoją drogą, niezłego speedu nabrał.
- Droga wolna - wskazałem drzwi Anie i Kajtkowi. Nie trzeba im było dwa razy powtarzać. Pożegnali się ze mną i pobiegli zadowoleni.
A ja spokojnie poszedłem do własnej placówki edukacyjnej.
*~*~*
Na spotkanie przed szkołą wyszedł mi Alek. Był zdenerwowany, jak indyk w święto dziękczynienia.
- Co jest? - zagadałem.
- Dzisiaj spotykam się z Weroniką w realu...
Wszystko jasne. Uśmiechnąłem się. Mój mały przyjaciel wreszcie dorasta!
- No proszę... gdzie się spotykacie?
- W parku, przy fontannie. Dziś o czwartej.
- Mam ci towarzyszyć? - rozbłysły mu oczy.
- Taaaaaaaaaaaak!!! - okrzyk był wręcz piskiem radości.
Cóż, przynajmniej będę miał jakieś zajęcie, pomyślałem.
Wchodząc do budynku poczułem, że zaraz zwymiotuje. Znowu ją zobaczę. Ale trudno, życie idzie dalej.
I dziś ani razu na nią nie spojrzałem.
- Co jest? - zagadałem.
- Dzisiaj spotykam się z Weroniką w realu...
Wszystko jasne. Uśmiechnąłem się. Mój mały przyjaciel wreszcie dorasta!
- No proszę... gdzie się spotykacie?
- W parku, przy fontannie. Dziś o czwartej.
- Mam ci towarzyszyć? - rozbłysły mu oczy.
- Taaaaaaaaaaaak!!! - okrzyk był wręcz piskiem radości.
Cóż, przynajmniej będę miał jakieś zajęcie, pomyślałem.
Wchodząc do budynku poczułem, że zaraz zwymiotuje. Znowu ją zobaczę. Ale trudno, życie idzie dalej.
I dziś ani razu na nią nie spojrzałem.
*~*~*
Dochodziła szesnasta, czyli wkrótce miała wybić godzina śmierci Alka. W każdym razie każdy, kto na niego spojrzy, nazwał by tak czas spotkania zakochanych.
Przyszliśmy na miejsce. Zdenerwowanie chudego czuć było na milę, zagaiłem go więc rozmową.
- Mówiłeś Weronice coś o sobie?
- Ttttak... to znaczy... no... że druga klasa... i w ogóle... - dobra, czyli z rozmowy nici.
Pudełko czekoladek i czerwony goździk czekały razem z moim przyjacielem, ale ich zdenerwowanie było na poziomie zero. No, chyba, że liczyć trzęsienie rąk Alka, wtedy powiedziałbym, że jest wręcz przeciwnie.
Po dłużącej się niemiłosiernie półgodzinie oczekiwania, panna pojawiła się na horyzoncie. Mimo wielkich protestów zdenerwowanego już do granic możliwości bruneta, ukryłem się na ławce po drugiej ścieżki, położona była za krzakami, więc mogłem ich obserwować bez konieczności nie zwracania na siebie uwagi, gdybym się na nich gapił bezczelnie.
Przyszła. Chyba nawet równie zdenerwowana, co chuderlak. Byli równego wzrostu, to dobrze. Po wręczeniu podarunków przez Alka, usiedli na ławce. I nic, cisza.
Musiałem zadziałać. Szybko wyjąłem telefon i wykręciłem numer siedzącego. Odebrał błyskawicznie. Zauważyłem, że oddalił się na trzy mety.
- Co? - zapytał.
- Raczej ja powinienem zapytać. Człowieku, nawiaż jakąś rozmowę, a nie!
- Kiedy ja nawet nie wiem o czym!
- Zapytaj o cokolwiek. Dziewczyny lubią gadać i być słuchane. Zapytaj yyy... jakie są jej zainteresowania!
- Okej...
- No, i żadnej ciszy!
Rozłączyłem się i wróciłem do podglądania. Na twarzy dziewczyny zakwitł uśmiech, gdy Alek zagadał. Zaczęli rozmawiać. Długo. Śmiali się.
Chyba do późnej nocy to trwało! Bo gdy przysnąłem, po obudzeniu zobaczyłem ciemność i tylko latarnie dawały światło. Obejrzałem się za siebie. Zakochani właśnie oddalali się ścieżką, trzymali się za ręce.
Szybko zerwałem się z miejsca i cicho pobiegłem za nimi. Udało mi się ich dogonić i ukryć między krzewami, a ciemnością. Wszędzie było pusto. Niech to szlag, akurat dzisiaj zapomniałem zegarka!
Szli długo i daleko. Doszliśmy do jakiejś mega bogatej dzielnicy, zakładam, że odprowadzaliśmy Weronikę. Wreszcie zatrzymali się przy furtce wielkiego i zniewalająco ładnego domu. Podkradłem się bliżej i zobaczyłem, jak Alek całuje ją na pożegnanie w policzek!
Dopiero, gdy dziewczyna zniknęła w domy, a chudy odszedł kawałek, dołączyłem do niego. Rozmowa nie była na miejscu, bo ten i tak żył w świecie Weronika Mym Bogiem. Poklepałem go tylko po plecach i powiedziałem:
- Stary, jestem z ciebie dumny!
Ale pustka po zerwaniu zrobiła się nagle jeszcze większa...
Przyszliśmy na miejsce. Zdenerwowanie chudego czuć było na milę, zagaiłem go więc rozmową.
- Mówiłeś Weronice coś o sobie?
- Ttttak... to znaczy... no... że druga klasa... i w ogóle... - dobra, czyli z rozmowy nici.
Pudełko czekoladek i czerwony goździk czekały razem z moim przyjacielem, ale ich zdenerwowanie było na poziomie zero. No, chyba, że liczyć trzęsienie rąk Alka, wtedy powiedziałbym, że jest wręcz przeciwnie.
Po dłużącej się niemiłosiernie półgodzinie oczekiwania, panna pojawiła się na horyzoncie. Mimo wielkich protestów zdenerwowanego już do granic możliwości bruneta, ukryłem się na ławce po drugiej ścieżki, położona była za krzakami, więc mogłem ich obserwować bez konieczności nie zwracania na siebie uwagi, gdybym się na nich gapił bezczelnie.
Przyszła. Chyba nawet równie zdenerwowana, co chuderlak. Byli równego wzrostu, to dobrze. Po wręczeniu podarunków przez Alka, usiedli na ławce. I nic, cisza.
Musiałem zadziałać. Szybko wyjąłem telefon i wykręciłem numer siedzącego. Odebrał błyskawicznie. Zauważyłem, że oddalił się na trzy mety.
- Co? - zapytał.
- Raczej ja powinienem zapytać. Człowieku, nawiaż jakąś rozmowę, a nie!
- Kiedy ja nawet nie wiem o czym!
- Zapytaj o cokolwiek. Dziewczyny lubią gadać i być słuchane. Zapytaj yyy... jakie są jej zainteresowania!
- Okej...
- No, i żadnej ciszy!
Rozłączyłem się i wróciłem do podglądania. Na twarzy dziewczyny zakwitł uśmiech, gdy Alek zagadał. Zaczęli rozmawiać. Długo. Śmiali się.
Chyba do późnej nocy to trwało! Bo gdy przysnąłem, po obudzeniu zobaczyłem ciemność i tylko latarnie dawały światło. Obejrzałem się za siebie. Zakochani właśnie oddalali się ścieżką, trzymali się za ręce.
Szybko zerwałem się z miejsca i cicho pobiegłem za nimi. Udało mi się ich dogonić i ukryć między krzewami, a ciemnością. Wszędzie było pusto. Niech to szlag, akurat dzisiaj zapomniałem zegarka!
Szli długo i daleko. Doszliśmy do jakiejś mega bogatej dzielnicy, zakładam, że odprowadzaliśmy Weronikę. Wreszcie zatrzymali się przy furtce wielkiego i zniewalająco ładnego domu. Podkradłem się bliżej i zobaczyłem, jak Alek całuje ją na pożegnanie w policzek!
Dopiero, gdy dziewczyna zniknęła w domy, a chudy odszedł kawałek, dołączyłem do niego. Rozmowa nie była na miejscu, bo ten i tak żył w świecie Weronika Mym Bogiem. Poklepałem go tylko po plecach i powiedziałem:
- Stary, jestem z ciebie dumny!
Ale pustka po zerwaniu zrobiła się nagle jeszcze większa...
*~*~*
Po dwóch dniach, wychodząc ze szkoły, byłem świadkiem pewnej sceny na uboczu drogi do naszego liceum.
Mianowicie Alek i Weronika rozmawiali. Podszedłem bliżej i usłyszałem rozmowę:
- Alek... wiesz... nie sądzisz, że moglibyśmy oficjalnie zostać parą? - nieśmiało i z nadzieją zapytała Weronika.
- Yyy... to wspaniała propozycja, ale...
- ALE? - Weronika powiedziała na głos to, co ja w tym samym momencie wyszeptałem.
- Przepraszam Weroniko, ale ja dzisiaj... zrozumiałem, że jednak kocham kogoś innego - Alek chciał się zapaść pod ziemię. Słusznie, bo jak nie przywali mu dziewczyna, to ja to zrobię.
Jednak Weronika wymierzyła mu siarczysty policzek i szybko oddaliła się od niego, miała łzy w oczach.
- Ty, co to miało być?! - naskoczyłem na niego, gdy tylko zbliżył się do mnie.
- Nic.
- Nic? NIC?! Gościu! Tyle pracowaliśmy nad tym, żeby zwróciła na ciebie uwagę, tyle starań... a ty tak po prostu kochasz kogoś innego?!
- Tak. Taka prawda.
- Przysięgam, że zaraz cię trzepnę. Jeszcze wczoraj byłeś zakochany po uszy, a teraz?!
- Po prostu wszystko przemyślałem, mógłbyś się przestać mnie czepiać!
- Taak... to niby którą tak kochasz, co?
Ale odpowiedzi nie dostałem. Alek po prostu uciekł do domu. Dziwne to było zajście.
Kiedy po wieczornej pizzy z Sebastianem i kilkoma chłopakami z drużyny wróciłem do domu, zobaczyłem tylko kartkę na wycieraczce, a na niej napis:
Ciebie.
Mianowicie Alek i Weronika rozmawiali. Podszedłem bliżej i usłyszałem rozmowę:
- Alek... wiesz... nie sądzisz, że moglibyśmy oficjalnie zostać parą? - nieśmiało i z nadzieją zapytała Weronika.
- Yyy... to wspaniała propozycja, ale...
- ALE? - Weronika powiedziała na głos to, co ja w tym samym momencie wyszeptałem.
- Przepraszam Weroniko, ale ja dzisiaj... zrozumiałem, że jednak kocham kogoś innego - Alek chciał się zapaść pod ziemię. Słusznie, bo jak nie przywali mu dziewczyna, to ja to zrobię.
Jednak Weronika wymierzyła mu siarczysty policzek i szybko oddaliła się od niego, miała łzy w oczach.
- Ty, co to miało być?! - naskoczyłem na niego, gdy tylko zbliżył się do mnie.
- Nic.
- Nic? NIC?! Gościu! Tyle pracowaliśmy nad tym, żeby zwróciła na ciebie uwagę, tyle starań... a ty tak po prostu kochasz kogoś innego?!
- Tak. Taka prawda.
- Przysięgam, że zaraz cię trzepnę. Jeszcze wczoraj byłeś zakochany po uszy, a teraz?!
- Po prostu wszystko przemyślałem, mógłbyś się przestać mnie czepiać!
- Taak... to niby którą tak kochasz, co?
Ale odpowiedzi nie dostałem. Alek po prostu uciekł do domu. Dziwne to było zajście.
Kiedy po wieczornej pizzy z Sebastianem i kilkoma chłopakami z drużyny wróciłem do domu, zobaczyłem tylko kartkę na wycieraczce, a na niej napis:
Ciebie.
*~*~*
Nie mam zielonego pojęcia, jak to się stało, że nagle - ot! Zapałałem miłością do Alka. Kto by pomyślał(bo na pewno nie ja!), że mogę być biseksualny.
Od zmieniającego wszystko liściku minęły trzy tygodnie. Alek nie pokazywał się w szkole przez kilka dni, więc poszedłem do niego do domu. Nie chciał mnie wpuścić, wstydził się tego, co zrobił. Ale próbowałem do skutku i w końcu po prostu się przytuliliśmy. Tak to się zaczęło. Szkoła zaakceptowała ten fakt szybko i bezboleśnie. No, może prawie. Sebastian przestał się do mnie odzywać, nie spotyka się ze mną i chłopakami... dziwne. Przyjaźniliśmy się od podstawówki.
No i była jeszcze pewna śliczna suka.
Taka sytuacja - przechodzimy korytarzem z Alkiem, kiedy słyszymy:
- Patrzcie, pedały idą!
Oczywiście padło to z ust Sary. Patrzyła z kpiącym uśmiechem na ustach. Ale po chwili zamienił się on w grymas i wrzask, to Weronika mocno nadepnęła jej szpilką na stopę. Byłem jej za to ogromnie wdzięczny.
- Wiesz, czasami żałuję zerwania z Weroniką - Alek westchnął. Uniosłem brwi.
- Nawet mnie nie denerwuj - odparłem.
- No co, no! Tak tylko mówię... - Alek się zmieszał, ale po chwili dodał:
- Chociaż w sumie, jednak nie żałuję swojej decyzji.
Uśmiech wypłynął mu na usta, czym mnie zaraził.
- Ja też nie - odpowiedziałem.
I to była prawda.
Od zmieniającego wszystko liściku minęły trzy tygodnie. Alek nie pokazywał się w szkole przez kilka dni, więc poszedłem do niego do domu. Nie chciał mnie wpuścić, wstydził się tego, co zrobił. Ale próbowałem do skutku i w końcu po prostu się przytuliliśmy. Tak to się zaczęło. Szkoła zaakceptowała ten fakt szybko i bezboleśnie. No, może prawie. Sebastian przestał się do mnie odzywać, nie spotyka się ze mną i chłopakami... dziwne. Przyjaźniliśmy się od podstawówki.
No i była jeszcze pewna śliczna suka.
Taka sytuacja - przechodzimy korytarzem z Alkiem, kiedy słyszymy:
- Patrzcie, pedały idą!
Oczywiście padło to z ust Sary. Patrzyła z kpiącym uśmiechem na ustach. Ale po chwili zamienił się on w grymas i wrzask, to Weronika mocno nadepnęła jej szpilką na stopę. Byłem jej za to ogromnie wdzięczny.
- Wiesz, czasami żałuję zerwania z Weroniką - Alek westchnął. Uniosłem brwi.
- Nawet mnie nie denerwuj - odparłem.
- No co, no! Tak tylko mówię... - Alek się zmieszał, ale po chwili dodał:
- Chociaż w sumie, jednak nie żałuję swojej decyzji.
Uśmiech wypłynął mu na usta, czym mnie zaraził.
- Ja też nie - odpowiedziałem.
I to była prawda.
*~*~*
Jakby tu podsumować... z opowiadania jestem zadowolona. Ale odkryłam, że shounen czy shujo ai, to jednak nie moja działka :( przepraszam.
Zostałam nominowana do Liebster Award, woow! :D także następny post o tym. No i obowiązkowo zaraz post świąteczny :3
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie rozdziału! Zrekompensuję wam to, obiecuję :)
Zostałam nominowana do Liebster Award, woow! :D także następny post o tym. No i obowiązkowo zaraz post świąteczny :3
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie rozdziału! Zrekompensuję wam to, obiecuję :)
D: No ej mogłaś dodać jakiś pocałunek w duszącej dech w piersiach scenie ;-;
OdpowiedzUsuńNo ale rozumiem że to twój pierwszy raz... W każdym razie następnym razem pamiętaj o pocałunku ~^O^~ Niech nikt sie tego nie spodziewa∩__∩No ale podsumowjując wszystko ... Zarąbiście to napisałaś :3 jestem z Ciebie dumna... Super i oby tak dalej ;3;
Dziękuję :"3
Usuńnie wiedziałam, gdzie miałabym dać ten pocałunek, ale sama mówiłaś, ze nie jest on obowiązkowy! ;)
Kurde bele ale jest romantyczny i takie af ;-;
Usuń